Sunday, August 23, 2015

Jak zostałam nianią na Manhattanie...

Siedzę w swoim nowym pokoju, w swoim nowym "domu" tysiące kilometrów od najbliższych mi osób, z którymi rozstałam się na cały rok i zastanawiam się jak właściwie to się stało, że tu jestem? Od czego powinnam zacząć moją historię? Patrząc z perspektywy czasu wszystko stało się dość spontanicznie, choć decyzja o tym, aby porzucić dotychczasowe życie na rzecz rocznej przygody w Stanach Zjednoczonych była jednak rozłożona w czasie. Pomysł na to, by wyjechać gdzieś, gdziekolwiek już dawno jawił mi się w głowie, ale kto by przypuszczał, że poniesie mnie aż za Wielką Wodę! I oto się stało... Po przejściu procesu aplikacji, załatwiania formalności oto jestem! Dwa miesiące temu podjęłam ostateczną decyzję o tym, że wyjeżdżam - najtrudniejszą dotychczas w moim życiu decyzję i postawiłam wszystko na jedną kartę. Choć byli tacy, którzy nie do końca we mnie wierzyli to dokładnie dwa tygodnie temu postawiłam swoje stopy na amerykańskiej ziemi! I wciąż nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. Dziś - może trochę przy okazji uczczenia tych dwóch tygodni - postanowiłam, że założę bloga. Wiele osób pyta mnie o wyjazd, a ja nie nadążam z opowiadaniem więc myślę, że blog będzie dobrą okazją do tego, aby każdy kto jest zainteresowany mógł dowiedzieć się co tam u mnie w tej Ameryce słychać :) 


Jak wielokrotnie już słyszałam - podczas orientation czy nawet od pana celnika na lotnisku - 'You are lucky girl!' - poszczęściło mi się, bo jest mi dane mieszkać w samym centrum Nowego Yorku, a mianowicie na Upper East Side. Zostałam więc nianią na Manhattanie, a opiekować się będę trójką cudownych dzieciaków - dwóch chłopców w wieku 2,5 i 3,5 lat oraz dziewczynką w wieku 6 lat. Osobiście nie do końca marzyłam o tym, by mieszkać w centrum Nowego Yorku. Marzyła mi się mała miejscowość gdzieś na obrzeżach, z uliczkami niczym z filmów... jednak nie wszystko stracone! Otóż mogę powiedzieć, że jestem podwójną szczęściarą! Trafiło mi się dwa w jednym, ponieważ w okresie wakacyjnym moja host rodzina opuszcza zatłoczony Nowy York i spędza całe wakacje w East Hampton - spokojnej miejscowości nad Oceanem. Mieszkam "w lesie"a koło domu od czasu do czasu przebiegają sarenki i szare wiewiórki, a jak tylko mam wolną chwilę to pędzę rowerem na plażę i wyleguję się na ręczniku słuchając szumu oceanu. Tak więc w chwili obecnej pozdrawiam Was serdecznie z East Hampton, które powoli odkrywam każdego dnia, ciesząc się wspaniałą pogodą. I ogromnie cieszę, że tu jestem! Że zdobyłam się na to, aby tu być. Myślę, że nie byłoby mnie tu gdyby nie wsparcie wspaniałych osób, które wokół siebie mam, które powtarzały mi, że dam radę kiedy miałam chwile zawahania. I które wiem, że w każdym momencie na pewno będą wspierać mnie w tym co robię! Dziękuję Wam! :) 

W kolejnych postach postaram się opisać jak wyglądały moje pierwsze dni tutaj, a nie ukrywam, że działo się dużo i te dwa tygodnie jak i okres przed wyjazdem były dla mnie niczym jazda na kolejce górskiej - nastrój i nastawienie zmieniało się dosłownie co chwilę - z podekscytowania w rozpaczliwą chęć wycofania się w ostatniej chwili... To tyle jeśli chodzi o początek, jeśli jesteście ciekawi tego jak wyglądały moje pierwsze dwa tygodnie w USA cierpliwie poczekajcie na kolejny post:)



No comments:

Post a Comment