Wednesday, April 13, 2016


No i stuknęło mi kilka dni temu osiem miesięcy. I chociaż miałam napisać ten post w sobotę, co by było w dokładną "miesięcznicę", jak zwykle zabrałam się za niego i nie zdążyłam dokończyć...
Nawet nie wiem gdzie podział się ten cały czas, który tak szybko zleciał. Wiem jedno - to było najbardziej ekscytujące osiem miesięcy w moim życiu. I chociaż czytając mojego bloga może Wam się wydawać, że moje życie tutaj usłane jest różami, to nie zawsze było/jest mi lekko. Obok wielu wspaniałych momentów, które było dane mi przeżyć przez te osiem miesięcy, było również wiele momentów załamania i chęci powrotu do domu teraz, natychmiast. Jednak co nas nie zabije to nas wzmocni. I kiedy pojawia się kolejna przeszkoda na mojej drodze, nawet jeśli większa i trudniejsza do pokonania - wiem, że nie warto się załamywać, a trzeba próbować zwyciężać przeciwności.

Przez minione osiem miesięcy byłam w wielu fantastycznych miejscach, o których mogliście czytać na moim blogu. O niektórych nawet mi się nie śniło, że kiedykolwiek będę miała okazję odwiedzić. Poznałam wielu ludzi, z przeróżnych części świata. To było emocjonujące osiem miesięcy, w trakcie których przeżyłam wiele zabawnych, ekscytujacych, stresujących, wzruszających, przerażających, zaskakujących (i tak wymieniać mogę w nieskończoność przymiotniki określające całą gamę emocji jakie mnie ogarniały) sytuacji. 248 dni, z których każdy przynosił coraz nowsze przygody, wyzwania i bariery do pokonania.


Wy, czytający bloga, bardzo często widzicie tylko dobre strony. Nie chcę zanudzać Was smutnymi. Tym, że Święta Bożego Narodzenia, choć spędzone pod palmami, lecz poza domem i z dala od rodziny przynoszą Wam ogromną pustkę w sercu i uczucie samotności. Sylwester na Florydzie, spędzony  na plaży w towarzystwie butelki szampana lub przypadkowo napotkanego chińczyka nie zastąpi domówki z przyjaciółmi. Tym, że we własne urodziny, choć spędzone na Karaibach, o czym nigdy w życiu nawet nie śniliście, czujecie się okropnie samotni dostając życzenia od rodziny i przyjaciół przez internet, nie mogąc z nimi świetować... Nie wspomnę już o tym, że Wielkanoc w tym roku dla mnie nie istniała... 

Oczywiście, pozytywnych chwil jest wiele i zdecydowanie rzadziej pamiętam momenty, w których rozpaczliwie tęskniłam za domem. Zdecydowanie więcej jest chwil, w których myślę sobie, że nigdy nie pożałuję decyzji, żeby zostać au pair i wyjechać do USA.


Wszystko zaczyna się od decyzji. 
Od jednego powiedzianego sobie "tak" i postawienia wszystkiego na jedną kartę. 
Patrząc z perspektywy czasu widzę, że nie było trudno zdecydować się na wyjazd. Chociaż wtedy wydawało mi się to ogromnym wyzwaniem. Teraz nie żałuję, że je podjęłam, udowadniając tym samym wszystkim, którzy we mnie nie wierzyli, że dam radę. Ale przede wszystkim udowadniając sobie, że mogę!


Do ukończenia programu zostało mi 4 miesiące i w tym momencie stanęłam przed kolejną wielką decyzją w moim życiu, kolejnym wyzwaniem i kolejną odpowiedzią, na którą muszę znaleźć pytanie w sobie. Chcę zostać dłużej? Chcę wrócić do Polski? Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że będzie to trudniejsza decyzja niż ta, którą podejmowałam jeszcze kilka miesięcy temu. I szczerze mówiąc, nie sądziłam też, że kiedykolwiek przyjdzie mi to do głowy. Tak wiele razy zapierałam się, że wrócę, że na pewno nie zostanę z tą rodziną i tak dalej. Teraz widzę dopiero wszystko to, co się we mnie zmieniło od czasu przyjazdu. Jak inaczej patrzę na niektóre rzeczy. I że rok to tak na prawdę bardzo krótki okres czasu. Decyzja być może jest już podjęta gdzieś w mojej głowie, ale jeszcze nie wypowiedziałam jej na głos. Daję sobie jeszcze kilka dni na poukładanie tego w jedną całość. 


Moje dzisiejsze wypociny poprzeplatałam zdjęciami z ostatniej wycieczki, na którą było mi dane pojechać dzięki mojej host rodzinie. Mianowicie, spędziłam z nimi Wielkanoc (której właściwie nie odczułam) na francuskiej wyspie karaibskiej (fajnie brzmi :D) - Saint Barthelemy. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że będę mogła spędzić swoje 25 urodziny w tak cudownym miejscu. Mimo tego, że pracowałam i nie były to dla mnie typowe wakacje to był to jeden z najcudowniejszych momentów, jakie dotychczas mnie tutaj spotkały... Życie, choć nie zawsze piękne i kolorowe, bywa niesamowicie zaskakujace, przynosząc Wam niezapomniane chwile i pozostawiając bezcenne wspomnienia i przygody, które będziecie pamiętać do końca życia. 

No comments:

Post a Comment