Friday, June 24, 2016

 Mój blog trochę umarł. Właśnie uświadomiłam sobie, że ostatni post napisałam grubo ponad miesiąc temu! Jak nie więcej. Zupełnie nie czuję, że minęło aż tyle czasu. A już w ogóle nie czuję, że od mojego przylotu minęlo 10 miesięcy! A właściwie... prawie 11. Czas leci zdecydowanie zbyt szybko. Szczególnie ostatnio czuję, że tygodnie po prostu mijają zanim się obejrzę. Jeszcze niedawno odliczałam jak mijały mi tutaj pierwsze miesiące, a tu... lada dzień stuknie 11 miesięcy. Co takiego wydarzyło się w ciągu tego czasu? Przede wszystkim stanęłam przed decyzją o przełużeniu programu. Tak więc...zamiast we wrześniu, wrócę do Polski w czerwcu przyszłego roku. Decyzja do łatwych nie należała, ale nie żałuję.

W ciągu tego ponad miesiąca milczenia miałam pełno myśli i pomysłów, którymi chciałam się podzielić. Niestety czas ostatnio zapierdziela jak szalony, a ja żyjąc w ciągłym biegu nie znalazłam wystarczającej ilości czasu na to, by poskładać te myśli w jedną całość by coś sensownego napisać.
Tak wiem - wymówki, wymówki... i dla chcącego nic trudnego. Ale szczerze, nie mam pojecia dlaczego ten czas ostatnio mija jak zwariowany. Mam wrażenie, że z każdym tygodniem czekam tylko na weekend, który mija jeszcze szybciej niż pozostałe dni.

Zastanawiam się, czy wydarzyło się coś wartego zwrócenia uwagi? Hmm... Spotkanie Miley Cyrus na ulicy? Drew Barrymore na zajęciach z dziećmi i placu zabaw? Alec Baldwin na zajęciach ze spinningu wylewający siódme poty na rowerze tuż za mną? Nie, zdecydowanie nic ciekawego ostatnio nie widziałam.  Za to przebiegłam swoje pierwsze zawody na 10 km i napaliłam się na udział w półmaratonie. I udałam się z wiztą do Obamy, pozwiedzać trochę stolicę. Może nie pisałam ostatnio zbyt wiele, może wydawało mi się, że nie ma zwyczajnie o czym pisać, ale... jedno jest pewne. Cieszę się z każdej chwili, staram się wyciskać z czasu spędzonego tutaj jak najwięcej... !






I w końcu... jest lato! Które oczywiście spędzę w East Hampton. Chociaż uwielbiam być w New York City i ubolewam częściowo nad tym, że utknęłam w lesie, nie mam zasięgu, a po pracy nie wystarczy przejść "kilku bloków" by spotkać koleżankę i pójść choćby na spacer. To jednak, cieszę się... Bo uwielbiam klimat jaki tu panuje. Przede wszystkim jest plaża, dzięki której czuję się bardziej jakbym była bliżej domu.

Nie żeby mi się aż tak bardzo tęskniło, ale... za pierogi z jagodami dałabym teraz wszystko!






No comments:

Post a Comment