Wednesday, December 23, 2015

Have yourself a merry little Christmas!


' Ola is always in adventure!' 
Powiedziała dziś moja najstarsza. I miała racje, bo cały ten rok jest niesamowitą przygodą i każdego dnia staram się wyciągnąć z niego jak najwięcej. 
Choć nie zawsze jest lekko. Choć nie mam przeuroczej niczym z obrazka amerykańskiej host rodzinki. Choć bardzo się od siebie różnimy i często jest inaczej niż sobie wyobrażałam to nie żałuję, że prawie pięć miesięcy temu odważyłam się na wylot do USA.

W powietrzu unosi się zapach krojonej przeze mnie sałatki jarzynowej. W końcu w tym domu czuć, że zbliżają się święta! "Moi amerykanie" obchodzą święta zupełnie inaczej niż my. Choinka ubrana jest już od listopada. Z każdym dniem rośnie liczba kartek świątecznych i świątecznych paczek. Nie ma tygodnia spędzonego przy garach i zapachu bożonarodzeniowych potraw. Nie wspomnę już o tym, że zapach mandarynek nikomu nie kojarzy się ze świętami. 

W drodze na Florydę w samolocie rozmawiałam z moją host mamą o tym czym dla mnie są święta i że w zasadzie Boże Narodzenie jest dla mnie najważniejsze.  Wspólne przygotowywanie potraw, wspólne ubieranie choinki w wigilijny poranek. Ten cały pośpiech, aby ze wszystkim zdażyć. Kolejki w sklepie i martwienie się o to "aby na pewno niczego nie zapomnieć i nie stać już w tej kolejce". Chociaż i tak co chwilę się okazuje, że po coś trzeba wrócić :) I w końcu wigilijna kolacja w gronie najbliższych. Opowiedziałam jej o tradycji dzielenia się opłatkiem, podczas której moja babcia zawsze się wzruszała....Barszcz z uszkami lub grzybowa, jak kto woli, i 11 innych potraw, których należy spróbować, aby nie zabrakło nam szczęścia przez cały rok. W końcu wypatrywanie pierwszej gwiazdki i prezenty, a późnym wieczorem - pasterka. Przez dwa następne dni spotkania z rodziną i wspólne objadanie się świątecznymi przysmakami... Powiedziałam jej, że w Polsce to bardzo sentymentalny okres. W związku ze zbliżającym się końcem roku każdy z nas popada w zadumę.  Myślimy o tych, których z nami nie ma w tym roku... Często przy wigilijnym stole dzielimy wspólne wspomnienia i po prostu dobrze się ze sobą bawimy jako rodzina:) 

Ona z kolei opowiedziała mi jak święta spędza się w ich rodzinie.
Otóż po pierwsze Amerykanie nie świętują 24 grudnia. Najważniejszy jest 25 grudnia, kiedy to rano wszyscy odpakowują górę prezentów , a następnie jedzą świąteczne śniadanie. Moja host rodzina nie jest typem rodziny tradycyjnej i sentymentalnej więc najzwyczajniej w świecie wybierają się na "fancy" śniadanie do "fancy" restauracji.
I to tyle jeśli chodzi o święta Bożego Narodzenia.

To pierwsze Boże Narodzenie, którego nie spędzę w domu. Na początku będąc w Nowym Jorku klimat świąteczny wprawiał mnie w nastrój tęsknoty za domem. Teraz na Florydzie chyba zupełnie o tym zapomniałam...  I jakoś dopóki nie zaczęłam robić sałatki - nie czułam zupełnie tego, że jutro jest wigilia. Do tego 28 stopni i palmy za oknem nie tworzą zupełnie klimatu , który powinien towarzyszyć temu okresowi. W tym roku będzie zupełnie inaczej niż zwykle, ale mam zamiar spędzić święta w tradycyjny sposób i w polskim gronie. Jutro wybieram się do St. Petersburga do Pauliny, którą poznałam przed wyjazdem podczas naszej wspólnej wizyty w ambasadzie! I już nie mogę się doczekać:)


Wszystkim Wam życzę spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie najukochańszych Wam osób. Dużo zdrowia, radości i tego, abyście spełniali swoje marzenia! I nie objadajcie się za dużo ! :) 



No comments:

Post a Comment