Sunday, January 17, 2016


5 miesięcy w USA minęło i jak z każdym miesiącem powiem : nie wiadomo kiedy. 
Jak już pisałam, moje życie przez ten czas nabrało szalonego tempa. Ale też napiszę coś, czego nigdy wcześniej nie poruszałam, a co z pewnością jest ciekawe dla osób, które zawsze pytają mnie jak wygląda życie au pair w USA oraz dla tych, które zastanawiają się nad wyjazdem. 

Po tych 5 miesiącach mogę dopiero powiedzieć, że zaczęłam się odnajdywać.
 Przede wszystkim przełomowym okresem była dla mnie Floryda, gdzie tak na prawdę zżyłam się bardziej z dziećmi i znalazłam na nie swój sposób. I po tych 5 miesiącach otworzyły mi się oczy na to, czego tak na prawdę w tym okresie doświadczyłam. Wiele razy w ciągu tego czasu myślałam sobie, że nie znoszę tej rodziny, nie czuję się tu dobrze, ale mówiłam sobie "nie ma tragedii" i jak mawia brzydkie polskie powiedzenie "jest ch*jowo, ale stabilnie". Jakoś ten czas leciał, raz było lepiej, raz gorzej. Podczas pobytu na Florydzie i po powrocie zauważyłam, że jest jakby trochę lżej i milej między nami. Przestają mi przeszkadzać różnice, które nas dzielą i robiłam swoje, nie patrząc na nic. 

Wtedy pomyślałam sobie, że te 5 miesięcy to było nic innego jak mój proces adaptacji tutaj.
 Kiedy znajdujemy się w obcej kulturze zazwyczaj na początku jesteśmy nią bardzo zafascynowani. Wszystko nas pozytywnie zaskakuje, fascynuje i wydaje się lepsze niż w naszej kulturze. To tak zwana faza "miesiąca miodowego" i o ile nasz wyjazd trwa wystarczająco krótko,by na tym etapie zatrzymał się proces adaptacji to nasz obraz danej kultury będzie własnie pozytywny. Kultura, którą własnie poznaliśmy będzie oczywiście  najwspanialsza, w przeciwieństwie do naszej szarej ojczystej rzeczywistości... 

Gdy jednak nasz wyjazd troszkę się przedłuży... zaczynamy borykać sie z "szarą rzeczywistością" kraju, który jeszcze przed momentem był rajem na ziemi. Pojawia się tak zwany "szok kulturowy". Zaczynamy zderzać się ze wszystkim tym, co jest inne. Pojawiają się mniejsze lub większe konflikty, także te w nas. Mamy dość otoczenia, w którym się znajdujemy i ludzi, z którymi przebywamy. Pojawia się także ogromna chęć powrotu do domu i tęsknota za tym wszystkim, co zostawiliśmy w naszym kraju. Zaczęłam dostrzegać, że przeszkadzają mi różnice między nami. I tęsknota za domem stała się silniejsza niż kiedykolwiek. 

I wtedy albo pękamy,  albo zaciskamy zęby i jedziemy dalej. 
A kiedy wybieramy opcję numer dwa - nim się obejrzymy, a następuje moment "ożywienia". Powraca nasza wiara w siebie, bo przecież mimo wielu ciężkich sytuacji umiemy poradzić sobie sami w nowym otoczeniu. Mimo tego, że przeciwności wciąż się pojawiają, coraz lepiej dajemy sobie radę z ich przezwyciężaniem. Nasza pewność siebie wzrasta, przez co nasz nastrój się poprawia i wszystko zaczyna wracać do normy. Będąc na Florydzie zauważyłam, że choć z dziećmi bywa ciężko to tak na prawdę one bawią się ze mną dobrze, a ja bawię się dobrze z nimi. Zaczęłam z tego korzystać, cieszyć się tym. Dostrzegłam, że potrafię do nich dotrzeć i znaleźć rozwiązanie wielu sytuacji, choć wziąż nie wszystkich. 
I myślę, że mój proces adaptacji zatrzymał się na poziomie "ożywienia". Widzę jak wiele sukcesów mam za sobą, jak bardzo poprawił się mój język, w jak wielu sytuacjach umiem sobie poradzić, choć jeszcze 5 miesięcy temu bym o tym nie pomyślała. 

Ostatnim etapem procesu adaptacji jest dopasowanie, czyli zupełne zaakceptowanie danej kultury i odnalezienie się w niej. Po czym zazwyczaj w sytuacji au pair przychodzi czas na powrót do kraju i cały proces zaczyna sie od początku:) 


A teraz tak z innej beczki.
Jestem jedynaczką. I do tego - córeczką tatusia. Jedną z rzeczy, które uwielbiałam robić z tatą będąc w Polsce to oglądać walki bokserskie. Budziłam się wtedy w środku nocy tylko po to, żeby obejrzeć razem walkę. I zawsze sobie myślałam, że chciałabym zobaczyć to na żywo. Poczuć te emocje. Udało się. I choć miałam cichą nadzieję, by być świadkiem tego jak Polak zostaje mistrzem świata wagi ciężkiej, nie udało się. Ale mimo wszystko było warto! I powiem szczerze... nikt nie potrafi tak dopingować na Polacy!
I nie zapominajmy o sukcesie Polaka - Adama Kownackiego :) 


I jeszcze z cyklu :
Absurdy Ameryki

Zapisałyśmy się z Agatą na siłownię, na której uwaga...
Rozdają za darmo pizzę raz w miesiącu. 

Tylko w USA. 




1 comment: