Monday, March 14, 2016

Boston

Po prawie miesiącu milczenia powracam do Was z relacją z wycieczki do Bostonu, z której własnie wróciłam. Wszystkich, którzy śledzą bloga, lubią czytać i niecierpliwie czekali na kolejny post bardzo przepraszam, ale w zasadzie nie działo się nic szczególnego oprócz codziennej rutyny, a choć wiele razy chciałam podzielić się z Wami przemyśleniami, zabrakło mi na to czasu. W zamian za długą nieobecność, serwuję Wam Boston i dużo ciekawostek na temat tego miasta! 


Boston jest jednym z najstarszych i jednocześnie najważniejszych dla historii USA miast, a także słynącym z najlepszych uczelni jak Massachusetts Institute of Technology czy Harvard University. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od Harvard Square, gdzie po szybkim lunchu udaliśmy się zwiedzić campus uniwersytecki, gdzie swoje studenckie lata spędzili między innymi Mark Zuckerberg, Matt Damon czy Bil Gates i wielu, wielu innych.  Głównym punktem, ( zaraz po wskazaniu po przewodnika dormitorium, w którym mieszkał podczas studiów Matt Demon), był pomnik Johna Harvarda, z którym związanym jest ciekawostka... 


Na pomniku możemy przeczytać, iż jest to John Harvard, założyciel uczelni w 1638 roku. Jednakże... pomnik ten zwany jest "pomnikiem trzech kłamstw". Dlaczego? Po pierwsze, John Harvard nie był  założycielem. Po drugie, Harvard został założony w 1636 roku, nie w 1638. A co najzabawniejsze, pomnik nie przedstawia Johna Harvarda. Zgodnie z tradycją turystów postanowiłam potrzeć buta "Johna Harvarda" (czy kogokolwiek), co ma przynieść szczęście... :)

Następnie udaliśmy się do najstarszej z dzielnic Bostonu - Beacon Hill, która była i jest domem dla wielu znanych osób. Między innymi w budynku na zdjęciu mieszka obecny Sekretarz Stanu Stanów Zjednoczonych - John Kerry. Sama dzielnica jest bardzo urokliwa dzięki stylowym kamienicom i brukowanym uliczkom. W okolicy znajduje się park - Boston Common, który jest najstarszym parkiem w kraju. A zaraz przy nim znajduje się jeden z najważniejszych w mieście budynków - Massachusetts State House. Jak określił to taksówkarz, Boston Common jest "bostońskim central parkiem", jeśli w ogóle można go tak porównać. 






W porównaniu do Nowego Jorku, wszystko było wręcz miniaturowe. Ulice spokojne, a metro.. czyste! Najzabawniejszą jednak rzeczą bvł pociąg metra składający się z jednego wagonu. W związku z przejażdżką metrem mam dla Was jednak inną ciekawostkę. Bilet na przejazd bostońskim metrem nazywa się "Charlie ticket". Skąd wzięła się ta nazwa? Dawniej za przejazd metrem należalo zapłacić zarówno podczas wejścia jak i wyjścia. W nawiązaniu do tego powstała piosenka, którą możecie odsłuchać TUTAJ. Piosenka opowiada o mężczyźnie o imieniu Charlie, który wsiadł do pociągu, ale nie miał drobnych, żeby zapłacić za wyjście z metra i jak w piosence "nigdy nie powrócił".   Oczywiście Charlie jest tylko postacią fikcyjną tej satyrycznej piosenki, ale karta metra została nazwana jego imieniem. 



W składzie : meksykańsko - brazylijsko - południowo afrykańsko -  polskim, rozpoczęłyśmy kolejny dzień zwiedzania od śniadania w Quincy Market. A następnie udałyśmy się na krótki spacer po porcie i pobliskim parku Columba oraz na wycieczkę do Massachusetts Institute of Technology, gdzie zjadłyśmy lunch siedząc na trawie, jak wielu otaczających nas studentów. Mogłyśmy przez moment wmieszać się w tłum i poczuć jak studentki najlepszej uczelni na świecie. 



A co do lunchu... postanowiłam zjeść coś tradycyjnego, wybór padł na bostońskiego Lobster Roll czyli nic innego jak bułkę wypełnioną sałatką z mięsem homara. 


Ponieważ pogoda niesamowicie nam sprzyjała, postanowiłyśmy, że na autobus powrotny do NYC, przejdziemy się spacerem. Podziwiając jednocześnie wspaniałe widoki z Harvard Bridge, który jest jednym z kilku mostów w Bostonie. Na zdjęciu widać dwa pozostałe - Longfellow Bridge zwany też "Salt and Pepper" ze względu na kształt wieżyczek, które przypominają wyglądem solniczkę i pieprzniczkę oraz Zakim Brigde. 


Z mostem harvardzkim wiąże się kolejna ciekawostka. Długość mostu została zmierzona w jednostce 'Smoot'. Co to takiego i skąd się to wzięło? Otóż nie jest to właściwie prawdziwa, a humorystyczna jednostka stworzona przez jednego ze studentów MIT - Olivera R. Smoot, który w 1958 roku zmierzył most kładąc się na nim wielokrotnie. Jeden 'Smoot' równa się wysokości Olivera, około 1,70m. Długość mostu została zmierzona na 364,4 Smooty "plus lub minus jedno ucho" (co miało oznaczać niepewność tego pomiaru). 



Podsumowując, mogę przyznać, że Boston to całkiem fajne miasto, w europejskim klimacie. Szczególnie ze względu na wpływy irlandzkie. Zdecydowanie mniej się dzieje niż w NYC, ale nie mogę powiedzieć, że nie znalazłyśmy wieczorem miejsc, do których warto było zajrzeć.  No i oczywiście ze względu na dużą ilość studentów panuje tu studencka atmosfera. 


Aleksandra Baryła,
Boston, Massachusetts. 

A juz w sobotę wybieram się na długo wyczekiwane wakacje. Dokąd tym razem? Czekajcie na relację! :) 

No comments:

Post a Comment